Obsługa klienta to zawsze dystans ultra
Obsługa klienta rozgrywa się na dystansie ultra. Wiem to na pewno po przebiegnięciu kolejnego w swoim życiu biegu górskiego i skonfrontowaniu w głowie doświadczeń i emocji zeń płynących z codziennością i biznesową i kliencką. Co ma zatem pokonywanie trasy z ponad 2,5 tys m przewyższeń, czasami w deszczu i błocie do obsługi klienta ? Okazuje się, że zaskakująco dużo
Dystans ultra
O ile skategoryzowano i zdefiniowano dystanse biegowe na podstawowych dystansach począwszy od 60 m do tak zwanego „królewskiego” czyli 42.195 (maraton), o tyle wszystkie dłuższe przyjęło się nazywać biegami, startami na dystansie „ultra”. Mieszczą one w sobie szeroki wachlarz tras i najczęściej nieprecyzyjnie określoną ich długość. Można o nich powiedzieć jedno – są długie … dla niektórych nieskończenie długie. Żeby wyrwać je jeszcze ze sztywnych ram sporą cześć z nich wpisano w górskie szlaki, szczyty i doliny. Zmierzenie się z takim wyzwaniem wymaga odwagi, pokory i dobrego przygotowania. Wielu rezygnuje po 10, 20, 30 km.
Obsługa klienta to bieg, wyprawa na super długim dystansie. Na starcie jest pierwszy kontakt z klientem – w dowolnej sprawie. Meta ? Mety w zasadzie nie ma. To jest bieg z ciągle oddalającym się finiszem. Po drodze natomiast spotkasz punkty kontrolne i pomiaru czasu. To są chwile prawdy, w których klient sprawdzi Cię. Najczęściej nie dają się one wpisać w żadne sztywne ramy, zaplanowane procesy, przewidywalne zdarzenie. Taki bieg wymaga dobrego planowania i nieustannej weryfikacji czy to co i w jaki sposób robimy jest efektywne i dobre. Tak jak w biegu po górach na trasie są podbiegi i zbiegi, odcinki suche i mokre, chwile zwątpienia i euforii. Obsługa klienta wymaga planowania o bardzo długim zasięgu czasowym. Podobnie jak bieganie dla startującego w zawodach ultra jest stylem życia tak dla firmy obsługa jest elementem kultury.
Wspinanie się jest łatwiejsze niż zbieganie
Kiedy po raz pierwszy wspinamy się pod górę nie możemy się doczekać kiedy w końcu będzie „z górki”. Kiedy jednak ten upragniony moment nadchodzi… klniemy na wszystko na czym świat stoi. Zbiegi wymagają dużo większego zaangażowania naszej uwagi, wysiłku związanego z amortyzacją i nie zawsze te odcinki pokonujemy szybciej. Najczęściej wspinanie się pod górę jest i łatwiejsze i bardziej satysfakcjonujące niż schodzenie w dół.
Odkrywanie nowych możliwości, rozwiązań, sposobów obsługi, przecieranie szlaków, którymi jeszcze nikt nie szedł jest dużo bardziej ekscytujące niż podążanie utartymi schematami i wyłącznie kopiowanie rozwiązań podejrzanych u konkurencji. Kiedy jesteś „twórcą” to ty wiesz jak dotrzeć na szczyt, których chciałeś zdobyć. Pokonujesz kolejne odcinki widząc cel, który obrałeś, a kiedy obejrzysz się wstecz zobaczysz drogę (często bardzo wyboistą), którą pokonałeś. Wspinanie choć często nie do końca odkryte możesz w pełni kontrolować. Zbieg ma to do siebie, że nieznośnie zaczyna działać siła przyciągania ziemskiego. Możesz w ten sposób łatwo zgubić swoje pierwotne ideały na rzecz pogoni za „Złotym Graalem” zysków i prostych rozwiązań.
Góry uczą pokory
I góry i dystans. To nie jest miejsce i czas na kozakowanie i postawę „co to nie ja”. Już sam dystans może dać w kość, a co dopiero ukształtowanie terenu czy mogąca w kilkanaście minut zmienić się pogoda. Bieganie po górach uczy pokory względem przyrody, innych biegaczy i samego siebie. Brak dobrego przygotowania, pycha i wiara w swoje możliwości może bardzo łatwo sprowadzić cię na ziemię. W typ przypadku dosłownie.Przebiegnięcie kilku piątek czy nawet dziesiątek nie czyni biegacza ekspertem. Na trasie Chudego spotkałem kilkanaście osób, których ten bieg mocno sponiewierał, niektórych pokonał. Wielu z nich miało świetny sprzęt (dużo, dużo lepszy niż mój), ale zabrakło im pokory.
Być może masz super produkt czy usługę. Być może jest ona „zajebista” jak mówi o swoim rozwiązaniu prezes pewnej firmy. Ale to za mało. Ten produkt jest jak super buty na nogach biegacza, który przeświadczony o swojej świetności odpada na dziesiątym kilometrze – nie pomogą, jeżeli stawy lub głowa się poddadzą. Obsługa klienta to filozofia i kultura oparta na pokorze względem siebie i innych. To droga na której spotykasz ludzi – prawdziwych – z ich emocjami, potrzebami, przekonaniami, relacjami z innymi. Tylko dobre rozumienie klienta i zbudowanie z nim relacji (dwustronna komunikacja) pozwoli na pokonanie dystansu ultra obsługi klienta. Wcale to nie oznacza, że zawsze jest łatwo i przyjemnie. Jak to w górach – są wzniesienia, skały, zmienna pogoda. Ale jeżeli wiesz co i po co to robisz szczęśliwie dotrzesz … do serca klienta.
Biega się głową, a nie nogami
Podczas ostatniego biegu byłem dwa razy bliski rezygnacji. Najzwyczajniej w świecie dała mi w kość pogoda i warunki na trasie. Błoto, potoki płynące stromą ścieżką, którą się wspinałem. Miałem dość. Siły nogach były, ale jednostka centralna w głowie zaczęła wysyłać komunikaty „dosyć”, „odpuść sobie”. Po drodze spotkałem wiele osób z podobnymi objawami. Takie kryzysy zdarzają się na różnych etapach biegu.
Posiadanie doskonałego wyposażenia, biura, systemów teleinformatycznych nie wystarczy Ci do dostarczania dobrej obsługi. Bo obsługa jest w głowie. Jeżeli Twoja firma nie ma zaszczepionego w swoim DNA rozumienia miejsca klienta i swojej roli w relacji z nim, to może się zdarzyć, że nawet niewielkie podejście spowoduje sporych rozmiarów kryzys. Dobrze działająca struktura obsługowa oparta jest na nieustannym myśleniu – planowaniu, analizowaniu i optymalizacji. Tak jak podczas mojego biegu przed każdym trudniejszym podejściem (było ich 3 naprawdę trudne) aplikowałem sobie ekstra porcję żelu energetycznego tak firma obsługowa powinna być przygotowana do np. zwiększonego zapotrzebowania na obsługę w okresie przedświątecznym lub planowaną akcją marketingową. Jak to powiedział niemal 30 lat temu mój trener strzelectwa sportowego „to nie boks, tu trzeba myśleć”.
Buty do obsługi klienta
Czy można przebiec ultramaraton górski (dodatkowo w deszczu i błocie) w butach do biegania po ulicach ? Można. Udowodniłem to ostatnio. Nie polecam. Moje sprawdzone w niejednych warunkach buty tym razem nie sprostały takiej ilości błota. Bo sprzęt ma znaczenie. Tak jak samochód sportowy kiepsko sprawdza się polnych drogach, tak buty z niemal gładką podeszwą na mokrej trawie zmieszanej z błotem bardziej przypominały narty niż coś co miało zapewnić mi pewność ruchu i bezpieczeństwo.
Obsługa klienta wymaga doboru właściwych narzędzi do realizowanych procesów. Oczywiście, że można dzwonić przez telefony komórkowe, zamiast systemu CRM używać excela, a bazy danych prowadzić w Wordzie (poważnie widziałem coś takiego). I tu nie pojawia się pytanie „tylko po co?” ale „dlaczego?”. Systemy i narzędzia mają na celu automatyzację części procesów i jednocześnie ograniczenie (lub eliminację) wystąpienia błędów. Innymi słowy chodzi o to, żeby kiedy spadnie deszcz nie ślizgać się po trawie tylko mieć dobre oparcie. Jeżeli potrzebujesz szybko znaleźć potrzebną informację (bo klient czeka na słuchawce) łatwiej, sprawniej i w sposób kompleksowy wyszukasz ją w odpowiednim narzędziu niż w systemie plików Twojego komputera.
Po górach najlepiej biegać z kimś
Kilkadziesiąt kilometrów po górskich ścieżkach, najbliższy punkt oddalony o 20-30 km, często przez 3-4 godziny nie spotkasz nikogo na trasie. To sport / pasja fascynująca ale i niebezpieczna, dostarczająca solidnej dawki endorfin, ale pojawiają się chwile zwątpienia. Są bieg, które tego wymagają, na innych to dobra opcja, praktyka. Bieganie z drugą osobą daje większe poczucie bezpieczeństwa i dostarcza wsparcia wtedy kiedy jest ono najbardziej potrzebne.
Obserwując polski rynek obsługi klienta / contact center niestety dostrzegam model działania „każdy sobie…”. A wiem, że niemal każdy manager, każda firma od czasu do czasu zatrzymuje się z pytaniem co dalej ? W którym kierunku ? Wiem to, bo często wtedy mnie spotykają na swojej drodze. Rynek potrzebuje współdziałania firm i ludzi. Tylko oni, podkreślę TYLKO ONI potrafią zbudować użyteczne rozwiązania dopasowane ściśle do potrzeb tego biznesu. Warto znaleźć sobie chociaż jednego partnera, z którym możesz wzajemnie wspierać się w rozwoju i bieżącej działalności.
Trening
Niecały rok temu po zakończonym spotkaniu w pewnej firmie podszedł do mnie jeden z jego uczestników i zapytał o bieganie po górach. Zobaczył na moim nadgarstku opaskę, będący pamiątką po przebiegniętym ultramaratonie i postanowił poradzić się jak zacząć. Dzisiaj odpowiedziałbym inaczej, ale wtedy z uśmiechem powiedziałem „załóż buty i idź pobiegać”. Ale do tak długiego biegu należy się dobrze przygotować. To jest jednak wysiłek zdecydowanie większy niż przebiegnięcie dystansu do przystanku autobusowego. Zarówno, aby pokonać dystans ultra, jak i zmieścić się w założonych ramach czasowych należy poświecić sporo czasu i wysiłku żeby wytrenować odpowiednio swój organizm oraz głowę do takiego wyzwania.
Nie wyobrażam sobie prowadzenia jakiegokolwiek biznesu, a szczególnie takiego, gdzie w sposób bezpośredni spotykam się z klientem bez odpowiedniego przygotowania i ciągłego doskonalenia. Obserwuję, jak niewielu managerów uczestniczy w konferencjach, targach, warsztatach. Jak niewielu bierze udział w dyskusjach, szuka informacji. Tak jak biegacze biegają przez cały rok – ćwiczą, trenują – nie dlatego, że muszą – oni/my tego potrzebujemy, tak managerowie i specjaliści potrzebują ciągłego rozwoju kompetencyjnego. Dostęp do wiedzy jest dzisiaj praktycznie niegraniczony. Nie wyobrażam sobie efektywnie działającej organizacji czy struktury, która bazuje wyłącznie na zdobytych gdzieś tam, dawno temu informacjach i wiedzy. Rynek i wiedza o kliencie zmienia się. Jest fascynująca. Tylko trzeba poczuć ciekawość.
Bo nie chodzi (tylko) o pot, krew i łzy
Istnieje wiele powodów, dla których ludzie biegają. Niektórzy dla chwały, inni dla zdrowia, jeszcze inni dla pokonania samych siebie czy oglądania wyjątkowych widoków. Podobnie jest z zarządzaniem obsługą klienta. Niektórzy szukają wyłącznie potwierdzenia w liczbach i kwotach, inni koncentrują się na autentycznym doświadczeniu swoim i klienta, jeszcze inni … nie wiedzą dlaczego to robią – po prostu robią swoje.Tak czy inaczej nie da się tego robić na krótką metę i bez poczucia elementarnego celu. To po prostu się opłaca.
Nie zawsze jest łatwo, często jest pot, krew i łzy. Ale ja wiem, że ten wysiłek, ten koszt (lub jak ktoś inny powie – inwestycja) wzmacnia nas na przyszłość. Zapraszam zatem do obsługi klienta na dystansie ultra.
One thought on “Obsługa klienta to zawsze dystans ultra”