Po co mieszkance Afryki blond peruka?
Ci, którzy pracują w sprzedaży, obsłudze klienta, w marketingu czy w reklamacjach, wiedzą, że są rożne typy klientów. A specjalną kategorią są tzw. klienci bogaci. Oni też mają swoje podkategorie. Możemy ich podzielić na „bogatych dzięki pracy”, „bogatych dzięki szczęściu”, „bogatych z urodzenia”, „bogatych z małżeństwa” czy też „bogatych z przypadku”. Krążą o takich klientach niezliczone anegdoty – zarówno o ich rozrzutności jak i skąpstwa. O ich dobrych manierach, ale i o chamstwie. Jedną z takich ciekawych opowieści o bogatych klientach możecie znaleźć w książce Marka Zmysłowskiego pt. „Goniąc Czarne Jednorożce”. A oto i ona.
Według moich subiektywnych i prywatnych badań naukowych pod tytułem „życie” wychodzi mi, że im ktoś ma więcej kasy (której sam nie zarobił), tym zwykle większym jest bucem. I Afryka mi tę tezę potwierdziła. Oczywiście z wyjątkami. Tak się już tu widać przyjęło. Ci bogaci myślą, że wolno im więcej. Tyle że w Nigerii faktycznie wolno im więcej. Niekiedy prowadzi to do absurdalnych sytuacji.
Moja ówczesna dziewczyna była w Lagos właścicielką salonu kosmetycznego i studia fryzur. A że był to fajny i modny lokal o wysokich cenach, to korzystały z niego zwykle panie z wyższych sfer. Pewnego razu jedna z klientek przyszła po zamówioną perukę. Nie pytajcie mnie, po co czarnej kobiecie po sześćdziesiątce blond peruka. Dodam tylko, że przemysł sztucznych włosów jest jednym z najbardziej zyskownych ever. Polecam film „Good Hair” z Chrisem Rockiem jako narratorem, jeśli potrzebujecie pomysłu na biznes. W każdym razie peruka dotarła od producenta nieco „zmęczona” i dziewczyny z salonu postanowiły ją trochę odświeżyć, co niestety chwilę musiało potrwać. A to bardzo się nie spodobało matronie, która natychmiast zrobiła karczemną awanturę, korzystając z argumentów w rodzaju: „mój czas jest zbyt cenny, bym tu czekała”, „powinnam być waszym najważniejszym klientem” czy „powiem wszystkim w wysokich kręgach, by nie zapraszali was na swoje śluby” (tego ostatniego za bardzo nie zrozumiałem).
W każdym razie recepcjonistka (bo, umówmy się, w prawdziwym salonie fryzur musi być recepcja i pomieszczenie dla VIP-ów) poinformowała klientkę, że peruka będzie gotowa „za trzy minutki”, po czym poszła na zaplecze sprawdzić, o ile się pomyliła. Gdy wróciła, matrony już nie było. A wraz z nią przepadły oba telefony komórkowe służące do kontaktu z klientami.
I nie, nie myślcie sobie, że klientka je po prostu ukradła. Ona postanowiła nas ukarać. Dziewczyny zaczęły dzwonić do niej z prywatnych telefonów. Dopiero za dziesiątym razem raczyła odebrać i poinformowała, że gdy peruka będzie w końcu gotowa, właściciel salonu ma jej ją osobiście przywieźć, grzecznie przeprosić, oczywiście zwrócić całość pieniędzy za perukę, a wtedy być może urządzenia zostaną oddane. Być może, bo matrona musiała się jeszcze zastanowić, czy nie będą one stanowiły odszkodowania za czas, który straciła na „współpracę z kompletnie nieodpowiedzialną i nieprofesjonalną firmą”. Oczywiście wezwaliśmy policję. Oczywiście ona również wezwała do nas policję. I oczywiście jej policja wygrała z naszą policją.
Ostatecznie salon przeprosił. Urządzenia urządzeniami, ale przecież nie chcieliśmy, by matrona powiedziała znajomym z wyższych kręgów, by nie zapraszali nas na swoje śluby.
Przydatne linki i źródła
- Goniąc czarne jednorożce – Jak polski Wilk z Wall Street został afrykańskim terrorystą – książka napisana przez Marka Zmysłowskiego
- KLM #72: Klient na czarnym lądzie – rozmowa z Markiem Zmysłowskim